czwartek, 10 listopada 2016

New Xiaolin Showdown ~ Rozdział 8. Witamy w przeszłości


„Nie możesz zmienić przeszłości, ale przeszłość zawsze powraca, żeby zmienić Ciebie. Zarówno twoją teraźniejszość, jak i przyszłość…”

– Jonathan Carroll
Co ja tu w ogóle robię?, zapytała ponownie część mojego umysłu odpowiedzialna za racjonalne myślenie. Niestety, był to fragment tak niewielki, że szybko został zagłuszony, kiedy usilnie starałam sobie przypomnieć jak zadzwonić dzwoneczkami, żeby wejście do krypty się otworzyło.
Udało mi się, co prawda dopiero za piątym razem, ale udało. Dobrze, że w starych świątyniach nie ma zamontowanego systemu alarmowego, który aktywowałby się po przekroczeniu limitu trzech prób, bo byłoby niedobrze. 
Jak miałabym wytłumaczyć wojownikom swoją obecność tutaj o godzinie - zerknęłam na zegarek - trzeciej w nocy?! I to jeszcze po dzisiejszej - a właściwie już wczorajszej - akcji z Chasem?!
Ale dobra, Rachel, jesteś tu po to, żeby to odkręcić, więc weź się w garść, zignoruj te obleśne pająki i bierz się do roboty, dziewczyno.
Przez sekundę się wahałam, po czym stanęłam na pierwszym kamiennym stopniu i zaczęłam schodzić w dół po spiralnych schodach. Cieszyłam się, że zabrałam ze sobą latarkę, bo im niżej schodziłam, tym trudniej było dojrzeć wyryte w kamieniu obrazki z wizerunkami Wu. Zatrzymałam się przy tym, którego szukałam i trochę niepewnie położyłam na nim rękę. Kamienna szufladka wysunęła się niemal bezszelestnie. Wyciągnęłam ze środka Piasek Czasu i wsunęłam ją z powrotem, a potem pomknęłam do wyjścia dwa razy szybciej niż schodziłam na dół.
Ja naprawdę, naprawdę, nie cierpię robactwa. I pajęczyn. Kurz jeszcze jestem w stanie przeżyć, ale nie pajęczyny.

-No dobra, mam.- szepnęłam do siebie konspiracyjnym tonem, próbując otrzepać rękawy ciemnozielonej bluzy z cienkich, białych nitek i innych paprochów, których pochodzenia wolałam nie znać.- Teraz pozostaje mi rozgryźć jak się tego używa.
Obejrzałam klepsydrę z każdej strony, ale nie znalazłam nigdzie pokrętła do ustawiania daty. Czyli co? Trzeba pomyśleć o czasie do którego chce się przenieść? Strasznie niepraktyczne. Dashi, schrzaniłeś robotę. Ta, jakby mógł mnie usłyszeć...
Dobra, ale który moment wybrać? Nie mogę tak po prostu zepchnąć przeszłej siebie z toru lotu wody! Po pierwsze, na skarpie, na której stałam nie było wystarczająco dużo miejsca na takie manewry, spadłabym tak czy inaczej. Po drugie, wojownicy nie mogą zobaczyć jak używam Piasku Czasu.
Czy jeśli cofnę się trochę wcześniej i po prostu ostrzegę przeszłą siebie, żeby trzymała się bliżej wojowników, to załatwi sprawę? Można spróbować. Tylko, do którego momentu się cofnąć...
-Piasek Czasu.- powiedziałam i zamknęłam oczy.
Kiedy je otworzyłam, był poranek.
Wyszłam z krypty i uważając, żeby nikt mnie nie zobaczył, pobiegłam do części mieszkalnej świątyni. Ledwo weszłam do środka, usłyszałam głosy wojowników z sali obrad. Tak! Trafiłam do odpowiedniego czasu! Szybkim, ale cichym krokiem ruszyłam w stronę swojego pokoiku.
-Co do cholery?!- wydarłam się, kiedy weszłam do środka i zobaczyłam mnie. Zrozumiał ktoś sens poprzedniego zdania? Nie? Dobra, to inaczej. Przeszła Rachel wydarła się, gdy mnie zobaczyła.
Uciszyłam ją, przykładając palec do ust. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam obok przerażonej dziewczyny na futonie. Odskoczyła natychmiast na jego drugą stronę.
-Słuchaj, ja-
-Maliya?
Zamrugałam zdzwiona.
-Słucham?
-Jesteś Maliya?- powtórzyła, przyglądając mi się uważnie.
No tak, przecież dalej byłam pod działaniem Przeobrażacza - ona zresztą też. Musiała pomyśleć, że to prawdziwa wnuczka mistrza Funga jednak dotarła do świątyni. Całkiem logiczny wniosek, normalnie jestem z siebie dumna.
-Nie, jestem tobą.- powiedziałam poważnie. Nie wyglądała jakby w to uwierzyła.
-Boże, mam omamy!
-Nie, nie masz omamów. Wierz, mi aż tak szalona jeszcze nie jesteś.- przewróciłam oczami.
-Więc co?
-Zamknij się i daj mi powiedzieć!- podniosłam głos. Ech, tak do niczego nie dojdziemy. Trzeba było zacząć inaczej.
Podwinęłam rękawy bluzy i złożyłam ze sobą przedramiona, po czym wymówiłam nazwę Przeobrażacza. Chwilę później poczułam jak na twarz opadają mi moje własne jasne loki.
-Widzisz?
Przez kilka sekund przygląda mi się uważnie, a następnie zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Kiedy znów na mnie spojrzała wyglądała na spokojną.
-Trzeba było tak od razu, wystraszyłam się.- rzuciła z pretensją.
-No! I to jest Rachel, którą jestem!...- Na mojej twarzy pojawiła się konfuzja.- Co ja właśnie powiedziałam?
-Mniejsza z tym.- Machnęła ręką.- Wyjaśnij mi, co się dzieje.
Powiedziałam jej szybko o Piasku Czasu, dzisiejszym pojedynku i pomocy Chase'a, dzięki któremu uniknęłam tragicznej śmierci, a potem wyjaśniłam także, że czarnowłosy kazał mi znaleźć sposób na pozbycie się podejrzeń ze strony wojowników.
-I pomyślałaś, że najlepszym sposobem będzie cofnięcie się w czasie, żeby mnie ostrzec?- zapytała Przeszła Rachel, kiedy skończyłam mówić.
Skinęłam niepewnie głową.
-To źle?
-Nie, ale to bardzo w moim stylu.- westchnęła, jakby ją coś bolało. Może głowa, nie zdziwiłoby mnie to.- Dobra, wierzę ci. Nie polecę na tą misję.
-Nie, musisz polecieć!- odparłam szybko. Jeśli nie polecę to Chase spotka drugą mnie i bóg jeden wie co sobie pomyśli! Pewnie, że olałam misję i próbowałam dać nogę, albo coś w tym stylu. W dodatku nie uwierzy mi jak powiem, że to było moje alter ego z tego wymiaru.- Po prostu trzymaj się blisko wojowników.
-Jasne. A... zrobiłabyś coś dla mnie?
-Co?
-Wracaj już do siebie zanim ktoś cię zobaczy.- powiedziała, gestem dłoni poganiając mnie do wyjścia.
-Jasne.- przyznałam jej rację i pozbierałam się z podłogi.
Pomachałam sobie z przeszłości na do widzenia i biegiem wróciłam do krypty, na szczęście nikogo po drodze nie spotykając.
-Piasek Czasu.
Sceneria się zmieniła - znów była ciemna noc, a krypta z Shen Gong Wu stała otworem. Wróciłam do swojego czasu, ale nie czuję się jakoś inaczej. Udało się? Cóż, przekonam się rano, kiedy spotkam wojowników, teraz musze odłożyć Piasek Czasu i wracać do łóżka zanim zobaczą, że mnie nie ma.
Zeszłam z powrotem na dół i zaczęłam rozglądać się za szufladką, z której wyciągnęłam Wu.
-Nie sprzątali tu od tysiąca lat, czy co?- szepnęłam pretensjonalnie, niemal wciągając nosem kurz i pył.
Jak na zawołanie z góry na nitce zsunął się olbrzymi pająk, który zatrzymał się prosto przed moimi oczami. Serce podskoczyło mi do gardła, kiedy pisnęłam i odruchowo cofnęłam się do tyłu, zapominając, że nadal jestem na dość niestabilnych konstrukcyjnie schodach. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym się nie potknęła, ale na szczęście upadłam tylko na wyższy stopień, a nie na dół krypty. Szkoda, że Piasek Czasu nie miał tyle szczęścia. Ledwo zdążyłam się na niego obejrzeć, a już usłyszałam głośny trzask, a potem zahuczało mi w głowie. Zamknęłam oczy i przycisnęłam ręce do skroni, ale niewiele to pomogło.
Minęło dobre kilka minut, zanim natarczywy dźwięk dał sobie spokój. W tym czasie zniknął chłód nocy, a gdy otworzyłam oczy, w krypcie nie było już kurzu i pająków. Powiem więcej - katakumby wyglądały albo na nowiutkie, albo świeżo wyprane w Perwollu.
-Co jest?- szepnęłam i wspięłam się na górę po tych samych kamiennych schodach, które pokonywałam chwilę temu. Wydawały się o wiele gładsze i równiejsze, jakby dopiero zostały zamontowane.
Po wyjściu z budynku przywitało mnie duszne powietrze i jasne promienie słońca. Wyglądało na to, że było południe, może nawet kilka godzin później. Niektóre budynki nie były nawet skończone i stanowiły jedynie drewniany szkielet.
Co to ma w ogóle być? Gdzie ja jestem? Kiedy... kiedy ja jestem...?
-Piasek Czasu!- przypomniało mi się nagle i pognałam z powrotem do krypty.
Shen Gong Wu, czy może raczej jego szczątki, leżały na samym dole schodów. Rozbite w drobny mak. Fuck and...
-Świetnie.- rzuciłam z wyrzutem do samej siebie.- Brawo, Rachel. Takiego skilla nie widziałam u ciebie od kiedy stłukłaś kieliszki po balu gimnazjalnym i wrzuciłaś je do studzienki kanalizacyjnej, żeby nikt się nie dowiedział. Kto w ogóle wyznaczył mnie do sprzątania naczyń?! Przecież powszechnie wiadomo że wszystko leci mi z rąk!- gadałam bez ładu i składu, zmieniając tryby tak szybko że gdybym myślała trzeźwo  sama nie wiedziałabym o czym mówię.
W końcu, chcąc dać upust swojej złości, kopnęłam nogą w ścianę - zabolało -, a potem usiadłam po turecku i zaczęłam mierzyć przeklęty artefakt wzrokiem, jakbym samym spojrzeniem była w stanie złożyć go do kupy. Nie udało mi się (co chyba nie jest żadną tajemnicą), ale za to wpadła mi do głowy inna myśl - Czym ja się właściwie tak przejmuję? Co to za różnica, które mamy tysiąclecie? Nadal jestem uwięziona w kreskówce, kat demmyt!
Westchnęłam głęboko i opadłam na kamienny stopień. Jeszcze nigdy nie czułam się tak zagubiona jak teraz. Chciałam wracać do domu, do szkoły, do swojego własnego prywatnego łóżka... Kurde, z braku laku nadałaby się nawet Kraina NieTutaj! Bylebym tylko mogła patrzeć na swoją twarz w lustrze, a nie udawać kogoś, kim nie jestem!
-Jesteś skończonym dupkiem, Chasie Young!- krzyknęłam. Nie wiem dlaczego, ale z jakiegoś powodu zwalenie winy na Chase'a polepszyło mi humor. Tak odrobinkę.
-A mogę wiedzieć dlaczego?- Pytanie dobiegło z nad mojej głowy i w pierwszej sekundzie nawet nie zainteresowało mnie kto pyta.
Skrzyżowałam ręce i odparłam:
-Bo ktoś musi być winny.
Mój rozmówca parsknął krótko, a ja dopiero wtedy zdecydowałam się zerknąć, z kim przypadł mi zaszczyt rozmawiać.
Parę stopni wyżej stał Chase, nonszalancko opierając się o ścianę. Miał na sobie to samo niebieskie ubranie, które widziałam wcześniej w jednym z odcinków i wyglądał o wiele bardziej... ludzko, niż w teraźniejszości. Ludzko, czyli bardziej jak człowiek, a nie dwunożna jaszczurka z przeciwstawnymi kciukami.
Gapiłam się na niego jak sroka w gnat przez całe dziesięć sekund. Potem przeklęłam siarczyście.
-Wychodzi na to, że cofnęło mnie naprawdę daleko.- powiedziałam. Najwyraźniej mówienie do siebie weszło mi w nawyk. To chyba niedobrze...
-Słucham?- Chase uniósł brew.
Dobra, to teraz mówić mu prawdę, czy ściemniać?
Jeszcze raz spojrzałam na szczątki Piasku Czasu leżące nieopodal i westchnęłam. W sumie, co mi szkodzi. Bez pomocy i tak nie dam rady wrócić.
-Jestem z przyszłości.- powiedziałam, starając się nie zwracać uwagi na komiczne brzmienie tego zdania.- Ja... odnosiłam Piasek Czasu do krypty, ale niechcący go upuściłam.- Na dowód swoich słów pokazałam mu pobite elementy i leżący wokół nich piasek.- Wydaje mi się, że w chwili kiedy się roztrzaskał przeniosło mnie w przeszłość, ale nie wiem dlaczego.
Chase podszedł bliżej i przykucnął przy odłamkach. Wziął jeden z nich do ręki i przez chwilę przyglądał mu się uważnie. Potem jeszcze raz spojrzał na mnie i zdaje się, że moje niebieskie dżinsy i zielona bluza z kapturem z sowim motywem ostatecznie przekonały go, że mówię prawdę, bo wstał i skinął głową w stronę wyjścia z krypty.
-Chodź ze mną. Znajdziemy Dashi'ego.- powiedział i ruszył po kamiennych schodach na górę, a ja podążyłam za nim.- A tak w ogóle to jak się nazywasz?
Już miałam powiedzieć Maliya, kiedy blond loki połaskotały mnie po twarzy i zdałam sobie sprawę, że po rozmowie z sobą (to wciąż dziwnie brzmi) zapomniałam znowu użyć Przeobrażacza. No cóż, mówi się trudno.
-Jestem Rachel- uśmiechnęłam się.
------------------------------------------------------
Troszkę krótki, ale nie chciałam go dłużej trzymać, a ten moment wydał mi się odpowiedni na ucięcie akcji :) W sumie to... zastanawiałam się ostatnio nad trwałym zamknięciem tego bloga, bo ani ja nie poświęcam mu wystarczająco dużo uwagi ani nie robią tego czytelnicy (za wyjątkiem chyba jednej osoby), ale w sumie na razie mi on nie przeszkadza, ani w niczym nie wadzi, więc niech zostanie. I tak dodaję tu cokolwiek raz na ruski rok >.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz